Zawsze – w każdym środowisku –czy w szkole, czy w racy czy nawet w rodzinie zawsze miałam wrażenie że ci najfajniejsi ludzie palą i aż szkoda by było nie wyjść z nimi zapalić i pogadać. W końcu jednak fajki zaczęły mi ostro uderzać po kieszeni i już trochę przestało mnie to bawić – ok fajne przyzwyczajenie, ale kiedyś, jak to jeszcze papierosy po piątkę czy szóstkę chodziły, to było ok, a teraz najtańsze trzynaście złotych – no to chyba jednak malutka przesada – już nie miałam jakoś wydolności finansowej na to wszystko i pożaliłam się koleżance, która zdecydowała, ze na urodziny sprawi mi e-papierosa właśnie. Poza tymi żalami na pewno zaważyło tez to, że moja przyjaciółka nie pali w ogóle i nie znosi dymy papierosowego i zawsze na mnie klęła jak chciałam palić – przy papierosie elektronicznym nie ma tego problemu, bo nie ma dymu w ogóle tylko bezwonna para wodna, więc w końcu mogłam palić nawet przy niej!
No i w e-papierosie najdroższe jest właśnie to urządzenie do palenia (a w zasadzie powinnam powiedzieć – do inhalacji) a same liqudidy są naprawdę tanie i musze wam powiedzieć, ze szybko się przekonałam – na początku paliłam i jedne i drugie, ale z czasem udało mi się ogóle odstawić te zwykłe i powiem wam teraz, już nawet jak ktoś częstuje to nie korzystam, bo jakoś są dla mnie za mocne i... śmierdzące. Nie wiedziałam, że może mi przeszkadzać dym papierosa, ale jednak – przecież naprawdę to ma paskudny zapach i ciężko to znieść... Teraz w pełni rozumiem moją przyjaciółkę i naprawdę dziękuje jej za ten prezent.